Recenzja filmu

Karzeł 4 (1996)
Brian Trenchard-Smith
Warwick Davis
Rebecca Carlton

W kosmosie nikt nie zobaczy twojego zażenowania

Przez dziury w scenariuszu filmu z łatwością przelecieć mógłby statek kosmiczny.
Nigdy nie pojmę, jakim cudem "Karzeł"za pośrednictwem ciągu sequeli ewoluował do rangi mocarnej filmowej serii. Do 2014 roku powstało siedem horrorów powiązanych postacią morderczego Leprikona; ostatni z nich to"Leprechaun: Origins". Pomiędzy odsłonami kiepskimi lub tak bublowatymi, że w swej tandecie zabawnymi kryje się pozycja będąca już poniżej wszelkiej krytyki. Karzeł, na wzór Pinheada ("Hellraiser: Dziedzictwo krwi"), wybiera się w niej w międzygwiezdną podróż.

Żeby chociaż. Obecność granego przez Warwicka Davisa antybohatera w kosmosie nie zostaje w"Karle 4"w żaden sposób uzasadniona, ma być w zupełności naturalna. Bardziej wyrozumiały widz powie, że film o tytule"Leprechaun 4: In Space"ma prawo kuleć pod względem logiki i związków przyczynowo-skutkowych. Niestety, projekt Briana Trencharda-Smitha okazuje się bezdennie bzdurny, a w efekcie połamany intelektualnie. Przez dziury w scenariuszu filmu z łatwością przelecieć mógłby statek kosmiczny z pokrewnego "Jasona X".

Słów kilka o fabule, a właściwie pretekście do niej. Grupa Space Marines ląduje na planecie Dominian, by tam stawić czoła bezwzględnemu skrzatowi. Pokonują go w nierównej walce, a także odbijają porwaną przez niego księżniczkę Zarinę. Kierujący żołnierzami szalony doktor planuje wykorzystać pozycję możnowładczyni do swych niecnych celów. Szybko okazuje się jednak, że bohaterowie mają poważniejszy problem. Wraz z Zariną na pokładzie kosmicznego promu zjawia się nieproszony gość w szmaragdowym kapeluszu i fikuśnych trzewiczkach. Nie tak łatwo uporać się z żądnym złota Karłem...

Trenchardowi-Smithowi przyświecały tyleż szczytne, co śmiechu warte aspiracje. Jak wyznał reżyser, inspirację dla filmu stanowiły takie tytuły, jak"Mucha","Terminator"czy..."Full Metal Jacket". Jasne, występ Tima Colceriego został natchniony rolą R. Lee Ermeya w ostatniej z wymienionych pozycji, ciężko jednak mydlić sobie oczy i nazwać go choć w połowie tak udanym, jak kreacja z dramatu Kubricka. Nie widzę potrzeby sklejania z"Karła 4"czegokolwiek więcej niż błazeńskiej farsy, a już na pewno nie czuję, by koniecznym było wciskanie kitu, jakoby kontynuacja filmu o psychopatycznym lilipucie posiadała"ambicje"z wyższej półki. Jako horror komediowy obraz sprawdza się mizernie – słabiej nawet niż jego prequele. Razi brak pomysłu scenarzystów na tytułowego antybohatera, dotychczas wyznaczającego serii"prestiż". W kosmosie bledną jego atuty – jakkolwiek wątpliwe, by nie były. Davisnie sypie już dowcipami z zielonego rękawa, a gdy próbuje, polega srogo. Nawet typowy dla postaci dryg do układania makabrycznych rymowanek okazał się przewyższać zdolności pisarskie autorów scenariusza. Nie można natomiast twórcom skryptu odmówić rozbrajającej infantylności: dowodzą temu sceny, jak ta, w której rosły Karzeł potrząsa kroczem, zachwycony rozmiarem swoich ustokrotnionych genitaliów. Słodkie.

Reżyser nie miał pojęcia, jak pokierować swoim projektem, a wytwórnia, która opłaciła jego realizację, ewidentnie nie wiedziała, co zrobić z niewielkim budżetem nań przeznaczonym. Do nakręcenia filmu producentów przekonała scena, w której rzekomo zabity czarny charakter odradza się, wychodząc z członka jednego z komandosów.

Film nie odpowiada na żadne, nawet podstawowe pytania widza i nie ma absolutnie nic wspólnego z poprzednimi odsłonami serii: nie wiadomo chociażby, po co Karzeł polazł aż w kosmos. Wiadomo natomiast, że odsłona"In Space"sadze o lichej reputacji wyznaczyła nowy, wyższy poziom lichoty. Wykonany nieudolną ręką, nieśmieszny, marny technicznie, ordynarny, wreszcie ambitny na siłę, film zapisał się w świadomości widzów jako jeden z najgorszych horrorów, jakie nakręcono.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones