Nie mam nic przeciwko brytyjskiemu stylowi kina wojennego, ma on nawet swój urok. Ale nie tym razem. Historia, która została opowiedziana w swojej istocie nawet ciekawa, ale przedstawiona w taki sposób, że można tylko usnąć. Rozumiem, że jest to raczej realizacja telewizyjna i chyba w tym podstawowy problem. Film byłby całkiem niezły, a może i świetny, gdyby jego akcję skondensować do 1,5 - 2 godzin. Ale to coś trwa ponad 3 godziny!!! Więc trzeba było ten czas czymś wypełnić, no i wypełniono. Ken Follett chyba nie chwalił się taką ekranizacją swojej powieści. Ciekawa książka, interesujący zestaw aktorów, a wyszedł taki film..., że lepiej go nie oglądać. Słabizna.
Zgadzam się z powyższym kolegą. Ale ja dałem ocenę 7/10 bo dla mnie kino wojenno-batalistyczne było mniej ważne. Bardzo podobały mi się wątki obyczajowe z półświatka Kairu i gdyby to był film obyczajowy dałbym całości 8/10 albo 9/10.
Ale jak pod koniec doszło wreszcie do scen akcji i batalistycznych to zrozumiałem zastrzeżenia kolegi.